autor: Nikodem Korohoda
Hej! Z tej strony Nikodem. Studiuję Informatykę, a w zasadzie kończę, bo został mi ostatni semestr. Jestem formatorem w Klubie Horyzont od jakichś 7 lat, natomiast swoją przygodę z ECyDem zacząłem już ponad 10 lat temu – na tyle dawno, że nie pamiętam kiedy dokładnie.
Zawsze kiedy rozmawiam z ludźmi ciężko jest mi precyzyjnie określić i wyjaśnić czym tak naprawdę jest ECyD. Jest to o tyle dziwne, że ze względu na swoje talenty i umysł ścisły zazwyczaj raczej nie mam problemu ze zwięzłymi wypowiedziami, aczkolwiek kiedy patrzę w przeszłość to myślę, że już wiem co może być przyczyną: tyle czasu tam spędziłem, tak wiele rzeczy doświadczyłem, że po prostu stanowi dużą i fundamentalną część mnie, którą wciąż na nowo odkrywam. Z tych wszystkich przeżyć najlepiej oczywiście pamiętam te ostatnie, ale kilka wspomnień z moich początkowych lat również dosyć mocno utkwiło w mojej pamięci.
Z czasów kiedy zaczynałem chodzić na spotkania nie pamiętam zbyt wiele. Były spotkania na jakieś tematy, co jakiś czas mieliśmy mszę albo adorację i czasem graliśmy w fifę czy piłkę nożną. Pamiętam jednak Janka, który w tamtym czasie był jednym z formatorów. Był dla mnie jak starszy brat, pomagał mi kiedy czułem się zagubiony, grał z nami w różne gry, czasem specjalnie pozwalał wygrywać, a czasem radził co można było zrobić lepiej. Wtedy właśnie po raz pierwszy doświadczyłem tak naprawdę jednego z filarów ECyDu – towarzyszenia.
Kilka lat później sam dostałem propozycję od ojca Wawrzyńca, by zostać formatorem. Sam ECyD przechodził wtedy nieco cięższy okres, frekwencja była znacznie niższa, więc też brakowało ludzi do prowadzenia. Zgodziłem się, choć trochę niepewnie nie wiedząc do końca z jakimi odpowiedzialnościami to się wiąże i co dokładnie będę musiał robić. W ten sposób, razem z pozostałymi formatorami zacząłem prowadzić Klub Horyzont. Na początku było trudno, ale z czasem udało nam się coraz lepiej rozkręcać tę “maszynę”.
Oczywiście zdarzało się tak, że nie wszyscy zostawali w klubie przez cały okres formacji. Wiadomo – szkoła, obowiązki czy inne zajęcia czasem okazywały się pochłaniać zbyt wiele czasu. Niektórzy jednak, tak jak ja, przechodzili przez całą ścieżkę i koniec końców zostawali formatorami. Niezależnie jednak od tego, kiedy zdarza mi się rozmawiać z byłymi klubowiczami prawie każdy jest zgodny w jednym: to, czego doświadczyli w ECyDzie dało im niesamowicie wiele. Nawet ci, którzy w trakcie uznawali, że to jednak nie jest dla nich, lecz zdążyli poczuć ducha ECyDu wspominają, że to czego się nauczyli, te wartości, które nabyli zostają teraz z nimi na długie lata.
Ja również mogę bez żadnych wątpliwości się pod tymi słowami podpisać – nasza wspólnota zmienia ludzi. A wracając do pytania z początku, jeśli musiałbym określić dwoma słowami czym dla mnie jest ECyD powiedziałbym: stylem życia.