autor tekstu: Grzegorz Cempla
Lato, to w Regnum Christi czas obozów młodzieżowych i wyjazdów misyjnych. W tym roku, wzorem lat poprzednich, wspomagaliśmy naszym wolontariatem albańską fundację Spresa (Nadzieja), która na północy Albanii organizuje letnie obozy dla osób z niepełnosprawnościami. Moja rodzina włączyła się w ten wolontariat i przeżyliśmy dwa wspaniałe tygodnie służąc niepełnosprawnym wraz z młodzieżą RC. Uczestniczyliśmy w turnusie “obstawionym” przez drużynę męską – 16-tu chłopaków pod kierownictwem o. Agustina i o. Marcina.
Nasz rytm dnia obejmował codzienne zajęcia z niepełnosprawnymi na plaży, pomoc w posiłkach, Mszę św. i zajęcia wieczorne. Codzienna wieczorna adoracja Najświętszego Sakramentu zamykała pracowity dzień. Wspólnie z młodzieżą odkrywaliśmy wartość służby tym, którzy w oczach świata są bezwartościowi – niesprawnym fizycznie, psychicznie lub umysłowo – a których Bóg kocha tak samo jak każdą inną osobę, których godność – jak każdego innego człowieka – ma swoje źródło w Bogu.
W trakcie naszego pobytu odwiedziliśmy również dom Misjonarek Miłości matki Teresy z Kalkuty (która wszak urodziła się w Albanii). Zetknęliśmy się tam z głębszym stopniem upośledzeń i niepełnosprawności. Odwiedziliśmy osoby z całkowicie zdeformowanymi ciałami, niezdolne do najprostszych czynności i komunikacji. Pełni podziwu patrzyliśmy na opiekę, którą są otoczone przez Siostry i osoby współpracujące.
Ponieważ była to pora obiadu, zostaliśmy zaproszeni do tego, by pomóc w karmieniu podopiecznych. Byliśmy trochę niepewni czy sobie poradzimy. Mnie przypadło karmienie kobiety, która, gdyby nie podtrzymujące ją pasy, nie byłaby w stanie siedzieć na wózku, a jej zdeformowane ręce nie pozwalały na uchwycenie czegokolwiek. Mimo to, jej oczy, ruchy ciała i odgłosy, które wydawała, przepełnione były radością gdy starałem się z nią rozmawiać podczas karmienia. W pewnym momencie jej wzrok się zmienił – mówił “Coś złego się stało! Spójrz za siebie!” Odwróciłem się akurat w momencie, by złapać jednego z naszych wolontariuszy, który zasłabł z gorąca.
W tamtej chwili, będąc karmiona, ledwo przełykając posiłek, rozpierana radością spotkania, wydawała się zatopiona w sobie i niezdolna do tego, by widzieć cokolwiek wokół siebie. Jednak to ona pierwsza zobaczyła, że dzieje się coś złego i była w stanie swoim wzrokiem dać mi o tym znać. To ona pierwsza okazała troskę, mimo, że sama nie była w stanie zrobić nic, by pomóc.
W trakcie jednej z medytacji jeden z chłopaków rozważał to, jak “niebo spotyka się z ziemią” w oczach niepełnosprawnych, jak ich świat, tak oddzielony od problemów, którymi żyją społeczeństwa, wypełniony jest miłością Boga, który zniża się do każdego człowieka i jego cierpienia, by mu w nim towarzyszyć i je na siebie przyjąć. Niebo spotyka się z ziemią, gdy wszechmogący Bóg otacza opieką tych swoich najmniejszych, a nas czyni tego uczestnikami i świadkami. Niebo spotyka się z ziemią, gdy w niepojęty sposób osoba, która nie jest w stanie przeżyć dnia bez pomocy drugiego człowieka, całą sobą i swoim wzrokiem mówi “Twój brat potrzebuje pomocy!” Niebo spotyka się z ziemią, gdy grupa młodych ludzi, w sposób świadomy, kształtuje swoją postawę służby drugiemu człowiekowi i własną relację z Bogiem trójjedynym.
Mnie, uczestnika i świadka, pozostawia to w zadziwieniu, wdzięczności i zachwycie dla wielkiej miłości Boga do człowieka i dla naszych – małych i nieudolnych – prób odpowiedzenia na nią z głębi serca.